poniedziałek, 25 lutego 2013

Warto się uśmiechać :)

Witam :) Na początek coś dla jeszcze większej motywacji


Co zrobić, gdy tracisz zapał w dążeniu do wyznaczonego celu? PODWÓJNY TRENING! Ostatnio miałam cudowny dzień. Wykonałam trening, tego dnia padło akurat na skalpel. Nie wiem czy to sprawka poprawionej kondycji, ale trening ten nie wywołał u mnie wyczekiwanych efektów- zasapanie, strumienie potu, maksymalnie przyśpieszony oddech...ale trening zrobiony, odfajkowane. Co najlepsze...fakt iż nie spociłam się jak "świnia" (nie wiem czemu tak się mówi :P) nie dawał mi spokoju. Po dwóch godzinach doszłam do wniosku, że czuję niedosyt, a więc zrobiłam jeszcze cardio i 4 treningi 6-minutowe. Nawet sobie nie wyobrażacie jak szczęśliwa byłam patrząc na kałużę (średniej wielkości) na podłodze :D i to uczucie spełnienia...<3 Wnioskuję iż nadszedł ten moment, gdy dzień bez treningu jest dla mnie dniem niekompletnym. Osiągnęłam ogromny sukces, czego z całego serca życzę i Tobie! :)

Skusiłam się dziś na czekoladę. Już zastanawiam się jak to zrekompensować mojemu ciału, ale zapewne będzie to podwójny trening :)

A teraz tak z innej beczki...czy Wy też macie wrażenie, że coraz mniej ludzi uśmiecha się na ulicy, tak po prostu, bez powodu? Idąc dziś po ulicy patrzyłam na przechodniów, na ich smutne, zmęczone, niezadowolone czasami wściekłe twarze. Wszędzie naokoło smutek, zazdrość, nienawiść, przygnębienie, narzekania. Co prawda mówi się, że narzekanie to dziedzina, w której Polacy nie mają sobie równych :P Ale moim zdaniem nie jest to powód do dumy. A nawet wręcz przeciwnie, trzeba się tego wstydzić! Trzeba to zmienić! O ile prostsze byłoby życie, gdybyśmy cieszyli się z tego co mamy, nie zaprzątając sobie głowy tym co MOGLIBYŚMY MIEĆ ALE NIE MAMY. Zarażajmy uśmiechem i radością! :) Co jeżeli to nam brakuje powodów do radości? Hmm...sama o sobie nie mogę powiedzieć, że moje życie daje mi mnóstwo powodów do radości i uśmiechu, ale mimo to staram się zarażać UŚMIECHEM :) Mam zmartwienia, jak każdy, ale to nie oznacza, że ludzie mają myśleć, że żyję tylko problemami. Od zawsze moim głównym zmartwieniem, które powodowało dyskomfort i brak pewności siebie, był fakt, że źle czułam się w swoim ciele. Główne tego skutki? Wstydliwość, przesadna skromność, brak odwagi, trudności w nawiązywaniu nowych znajomości. Bo nieważne jest jaki rozmiar nosisz, ważne, żebyś dobrze czuła się w swoim ciele. Znam osoby, które noszą rozmiar XL a są niesamowicie optymistycznymi osobami, radosnymi i zawsze uśmiechniętymi. Ja co prawda nosiłam rozmiar L czasami M (czyli według większości osób nie miałam na co narzekać), ale czułam się fatalnie w swoim ciele. Najgorsze miejsca mojego ciała? Zdecydowanie uda, plecy i piersi :(  Nad dwoma ciągle pracuję i wiem, że uda mi się je poprawić, ale trzeciego nie zmienię, z czym łatwiej będzie mi się pogodzić, gdy reszta ciała będzie zadowalająca.

Jaki morał z dzisiejszego postu? Zaczynamy od ciała. Potem pracujemy nad uśmiechem a na koniec zarażamy uśmiechem! :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz